Site icon blogstar

Dorota Czaja: Przystań relaksu

Grudzień to dla mnie miesiąc sprzecznych emocji.

Z jednej strony wyczekujemy Świąt, spotkań z najbliższymi, cieszymy się piekąc ciasta i zdobiąc nasze domy… Z drugiej strony, jest to wyczerpująca gonitwa spraw do załatwienia, która potrafi zmęczyć człowieka bardziej niż cały upływający rok. W tym roku obiecałam sobie, że będzie inaczej… że przygotowania zacznę wcześniej, a sama skupię się na tym co najważniejsze podczas świątecznego okresu… oczywiście było jak zawsze…

Zmęczona jak koń po westernie,

szukałam pretekstu i miejsca, w którym moglibyśmy rodzinnie naładować baterię po świątecznych maratonie. 13 stycznia były urodziny mojego męża, więc pretekst sam się znalazł, ale z miejscem nie było już tak prosto… Polskie morze, nie jest moim ulubionym zimowym kierunkiem. Góry uwielbiam, zima im sprzyja, ale byłam w tych rejonach służbowo na początku grudnia, więc ten pomysł również odłożyłam na bok. A co, gdyby tak pojechać na mazury? Krainę wielkich jezior odwiedzaliśmy tylko w okresie letnim, ale to przecież nie znaczy, że mazury nie mają potencjału również w chłodne miesiące.

Szukając odpowiedniego hotelu

zależało mi na tym, aby był niedaleko Warszawy. W hotelach cenię także nowoczesność, czystość oraz kameralność. Dla aktywnej rodziny z 3-letnim przyszłym olimpijczykiem w pływaniu, istotna była możliwość skorzystania z basenu oraz sali zabaw. Wybór padł na hotel „Przystań”, który położony jest nad jeziorem Ukiel w Olsztynie. W tym, że dokonaliśmy właściwego wyboru, dodatkowo utwierdzały nas opinie znajomych, którzy pomimo, iż hotel jest stosunkowo nowy, w dużej części byli już jego gośćmi, a ich opinie były wyjątkowo pochlebne.

Magiczne miejsce

O tym miejscu mogłabym pisać długo, ale ani mój opis ani moje zdjęcia nie oddają nawet w połowie klimatu tego miejsca. Zawsze uważałam, że miejsce tworzą ludzie i to potwierdza się i w tym przypadku. Pracuje tam zespół bardzo uprzejmych, pomocnych i miłych ludzi, którzy już na wstępie zarażają Cię szczerym uśmiechem. Do hotelu dojechaliśmy w piątek wieczorem. Podróż zleciała nam bardzo szybko, a trasa była komfortowa i nie męcząca. Pomimo tego, iż jechało nam się świetnie, dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze szybszy i bardziej komfortowy sposób dotarcia do hotelu “Przystań”. Pociąg Warszawa – Olsztyn, jedzie ponoć ok. 2 godzin, stacja jest nieopodal, a po otrzymaniu stosownej informacji, hotel wysyła po klientów samochód. Bardzo kusząca alternatywa, z której być może skorzystamy w przyszłości.

Niespodzianka w pokoju

Podjechaliśmy pod hotel… średniej wielkości, bardzo nowoczesna architektura, robiła bardzo przyjemne wrażenie. Ogromnego szklanego wejścia strzegła naturalnej wielkości figura Jelenia, która nadawała miejscu fajnego klimatu. Garaż podziemny w zimie to spełnienie marzeń, biorąc pod uwagę ilość walizek oraz potrzebę ubrania Leonarda. Z garażu, w pełni komfortowo wjechaliśmy windą do lobby, gdzie szybko i sprawnie zameldowaliśmy się i zostaliśmy zapoznani z możliwościami hotelu. W pokoju czekała na nas pyszna czekoladowo-bąbelkowa niespodzianka, a za oknem własne molo z cudownym widokiem. Rozpakowaliśmy się i spontanicznie poszliśmy na urodzinową kolację, zakończoną pysznym tortem.

Sobotni poranek,

jak to przy dziecku bywa, rozpoczął się wcześnie, więc żeby nie tracić dnia, ruszyliśmy na śniadanie. Jest wiele rzeczy, które są dla mnie istotne podczas pobytu w hotelu, ale co do jakości śniadań jestem bardzo wymagająca. Z radością mogę stwierdzić, że śniadania w Przystani są absolutnie rajem dla podniebienia. Podawane są w postaci bogato zastawionego stołu szwedzkiego. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Zarówno osoby dbające o linię i podchodzące bardzo rygorystycznie lub wybiórczo do tego co jedzą, jak i takie osoby jak mój mąż, który owszem – ceni jakość jedzenia, ale jeszcze bardziej ceni ilość i różnorodność, a standardem dla niego jest zjedzenie śniadania złożonego z… trzech śniadań. 😉

Raj dla podniebienia

Nie da się opisać ilości serów, wędlin, past do spróbowania, ale to co najważniejsze i bez czego cała reszta traci sens, to… przepyszne chleby i ciasta, które wypiekane są na miejscu i zasługują na najwyższe uznanie! Mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyła obecność moich ulubionych zielonych koktajli. Tak, tak, zielone bomby witaminowe ze szpinaku, cytryny, pietruszki… słowem: samo dobro! Kuchnia w Przystani to jednak nie tylko śniadania. Obiady i kolacje, których mogliśmy tam posmakować, sprawiły, że przeszła nam ochota na eksplorowanie Olsztyna w poszukiwaniu ciekawych restauracji. Wszystko co najlepsze, mieliśmy pod nosem. Podsumowując – dużo, zdrowo, różnorodnie i nie drogo!

Pogoda

Jeżeli chodzi o pogodę, to nie ma co ukrywać, nie rozpieszczała nas, ale jak to nasza trójka lubi, postanowiliśmy pójść pozwiedzać okolice. Tak jak wcześniej pisałam, hotel położony jest tuż nad jeziorem Ukiel. Nie mogliśmy się nadziwić kiedy zobaczyliśmy jak ludzie pewnie przechadzają się po jeziorze, jeżdżą na rowerze (tak, tak, rowerze), na łyżwach czy nartach, a nawet holują za sobą niemowlaki w wózkach wielozadaniowych (takich jak nasz Thule Cougar). Widząc to wszystko, uznaliśmy tych ludzi za wariatów i byliśmy dalecy od pomysłu wchodzenia na jezioro pokryte lodem. Porozmawialiśmy o tym z lokalnymi mieszkańcami. Pod wpływem zapewnień o tym, że tafla lodu jest bardzo gruba, a cykliczne odwierty to potwierdzają, staliśmy się jednymi z tych wariatów, których z oburzeniem oglądaliśmy przez okno. 🙂 Zabawa była przednia! Przeszliśmy się po zamarzniętym jeziorze, ale ze strachu postanowiliśmy trzymać się blisko brzegu.

Spacery

Okolica na długi spacer jest idealna. Po drugiej stronie jeziora, znajduje się otwarte lodowisko, klimatyczne kawiarenki, a nawet trampoliny dla dzieci. Po długim spacerze wróciliśmy do hotelu i od razu udaliśmy się na basen. W strefie wellness znajduje się brodzik dla najmłodszych maluchów, jacuzzi z hydromasażem i duży basen, w którym naprawdę można popływać. Ale wisienką na torcie jest widok, jaki mamy podczas pływania. Zastosowanie basenu typu „infinity” sprawiło, że tworzył złudzenie, jakby jezioro, na które rozciągał się widok, stanowiło przedłużenie basenu. Rewelacja!

Dla dzieci

Pokój zabaw dla dzieci pozwalał nam na chwilową przerwę od ciągłej uwagi, jaką poświęcamy Leosiowi. Basen z kulkami, piłki, gry planszowe, farby, kredki, stolik do prac plastycznych, a także telewizor z bajkami. Wszystko jak należy. Nawet męża na chwilę zgubiłam, bo w lobby w bardzo kameralnym miejscu, ustawiono dwa podwójne stanowiska z konsolami Playstation 4. To była strefa pomyślana pod kątem młodzieży, ale głównie widziałam tam rotacyjnie przesiadujących tatusiów. 😉 Żałuję, że nie udało mi się pójść na masaże, bo wiem z opinii, że są bardzo dobre, ale przynajmniej będę miała co nadrobić przy kolejnej wizycie, którą mam nadzieję zorganizować już niebawem.

Podsumowując,

chciałabym odwołać się do stwierdzenia mojej znajomej, że “kupując mieszkanie, należy wybierać je zimą”. Chodzi o to, że jeśli mieszkanie spodoba Ci się zimą, kiedy za oknem jest szaro, buro i plucha… to wiosną i latem będzie tylko lepiej. Myślę, że ten sposób można także wykorzystać przy poszukiwaniu hotelu, a „Przystań” zdecydowanie zaliczyła zimowy test i zachęciła do powrotu latem!

Exit mobile version