Justyna Bolek popularność zdobyła jako trenerka i twórczyni niepowtarzalnego na skalę światową stylu fitness – Slavica, w którym łączy elementu polskich tańców narodowych z nowoczesnym fitnessem. Justyna pochodzi z Gdańska, a Trójmiasto to jej ukochane miejsce na ziemi. Gwiazda sportu cały czas zachwyca się tymi miastami i … nieustannie je fotografuje.
– Jak ważny jest w Pani życiu Gdańsk?
To moje miasto rodzinne. Tutaj się urodziłam, wychowywałam, chodziłam do szkoły, rozpoczęłam karierę sportową, założyłam własną rodzinę. I tu mieszkam do dziś. Kocham całe Trójmiasto – Gdańsk, Gdynię i Sopot. Tu odpoczywam, pracuję, relaksuję się, mam rodzinę i przyjaciół. Dzięki temu, że Trójmiasto tak pięknie ciągle się rozwija, potrafię nieustannie się nim zachwycać. Jak prawdziwy turysta! Nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi, aby piękniej żyć.
– Nigdy nie ciągnęło Panią, aby zamieszkać w stolicy, gdzie łatwiej zrobić karierę, albo gdzieś na świecie? Pytam, bo przecież Slavica jest znana w klubach sportowych w wielu zakątkach świata, a Pani wszędzie tam musiała być osobiście, postawić pierwsze fitnessowe kroki.
To prawda, Slavica jest obecna w Nowym Jorku, Dublinie, Austrii, Irlandii, Londynie… Jednak moje serce skradł Nowy Jork i kiedyś marzyłam, aby tam zamieszkać. Ale inaczej się patrzy na zmianę miejsca zamieszkania, gdy ma się 20 lat, inaczej, gdy ma się nieco ponad (śmiech)! Nowy Jork to miasto, które nigdy nie śpi, a ja kocham hałas, kolory, energię, która tam jest wszechobecna… Gdyby Slavica tak bardzo rozwinęła się w Nowym Jorku, że moja obecność byłaby tam konieczna, to pewno dzieliłabym życie między Gdańskiem a Stanami. Teraz jestem zakorzeniona w Gdańsku. Dobrze mi się tu żyje, nie chciałabym zmienić miejsca zamieszkania. Wakacje owszem, zwiedzanie świata, podróżowanie, jak najbardziej. Poza tym obecnie wyjazd do Warszawy to żaden wyczyn – mogę być, gdy trzeba, kilka razy w tygodniu. Wszystko stało się bliższe, łatwiej dostępne. Dodatkowo Gdańsk fantastycznie się rozwija i daje wspaniałe możliwości. Np. niedawno miałam trening Slavicy na 30 piętrze wieżowca Olivia Star! Kto by pomyślał, że biznesowo-naukowe centrum wyrośnie tak szybko. Młodzi ludzie studiujący tutaj nie mają potrzeby ucieczki, bo Trójmiasto daje im perspektywę ciekawego rozwoju.
– Jakie ma Pani wspomnienia z dzieciństwa związane z Trójmiastem?
Cały czas rozrabiałam. Odkąd pamiętam wiecznie gdzieś biegałam, wchodziłam w jakieś niedozwolone miejsca, najwyższe trzepaki. Bez przerwy coś mi się przydarzało. Do dziś mam bliznę na łokciu i na brodzie. Budowałam z dzieciakami jakieś bazy, kryjówki. Chodziłam na Przymorzach, na Zaspie. Od małego uwielbiałam torebki, buty, korale, kapelusze. Pewnego dnia wzięłam siatkę, wystroiłam się i chodziłam wzdłuż bloku. Jakaś Pani pomyślała, że się zgubiłam, więc zaprowadziła mnie na policję. Nie było mnie prawie cały dzień, wszyscy mnie szukali. W końcu mama znalazła mnie na policji. A ja… miała pretensję do mamy, że tak długo po mnie nie przychodziła. Kiedyś poszłam w krzaki nieopodal domu i… zasnęłam, znów wszyscy mnie szukali. Nie było na mnie siły. I nie zmieniło się za dużo w moim temperamencie. Mało wagarowałam, przez to że byłam w szkole sportowej nie mogłam tego robić. Nawet jakbym poszła na wagary, to i tak musiałabym wrócić na trening. Już wtedy sport – trenowałam lekkoatletykę – uczył pracowitości, odpowiedzialności, pokory. ..
– Bywa że ludzie mieszkający nad morzem, rzadko nad to morze chadzają. Jak jest Pani przypadku?
Bardzo doceniam morze. Kocham je. Marzę, aby mieć mieszkanie z widokiem na morze! Oczywiście, gdy byłam dzieckiem nie doceniałam tego, że mogę bawić się na plaży, spacerować, opalać się w każdy weekend i wakacje. Lubiłam to, ale wydawało mi się, że tak ma każde dziecko. Nad morze chodziłam z rodzicami, potem znajomymi, a teraz z mężem i wszystkimi przyjaciółmi spoza Trójmiasta, którzy mnie odwiedzają. Dla mnie to pierwsze miejsce, gdy myślę o spacerze czy odpoczynku.
– Gdańsk, Gdynia czy Sopot – które z miast jest najbliższe Pani sercu?
Każde z nich jest inne i wyjątkowe. Kiedyś o 22.00 na Gdańskiej Starówce nie był ludzi, ulice były puste, knajpy pozamykane, a życie nocne kwitło w Sopocie. Gdańsk zwiedzali turyści w ciągu dnia, zwłaszcza w wakacje. Teraz miasto ma dużo do zaoferowania. Odżyło. Jest mnóstwo nowych miejsc, stylowych kawiarni, restauracji, pubów. Nocne życie kwitnie. Oczywiście Sopot to nadal oaza imprez i dyskotek, stamtąd wraca się do domu nad ranem… Do Gdyni jeździłam zawsze na spacery. U nas mówiło się, że „Sopot jest warszawski, Gdańsk studencki, a Gdynia jedno i drugie”.
– A jakie są Pani ulubione miejsca na mapie Trójmiasta?
Na pewno moja uczelnia czyli AWF. Tam trenowałam, teraz tam pracuję. AWF jest położony przy lesie, blisko na fajny obiad, kawę, ale i nad morze. Moje ukochane ulice w Gdańsku to Długa, Piwna i Mariacka. Lubię gdańskie muzea, m.in. Muzeum Solidarności. W Spocie uwielbiam plażę, molo i deptaki.
Dziękuję za rozmowę