Krzysztof Wieszczek: Lekcja pokory
Dokładnie tydzień temu startem w Piaseczno Garmin Iron Triathlon rozpoczął się mój drugi sezon triathlonowy… I przez cały tydzień do tego startu wracałem myślami. Dlaczego? Bo z jednej strony poprawiłem czas z ubiegłego roku o 11 minut na tej trasie, a z drugiej popełniłem mnóstwo błędów. I mogło być dużo lepiej….
Ale po kolei – dystans: 475 m pływania, 22.5 km na rowerze i 5.25 km biegu. Pogoda: słonecznie i ponad 20 stopni. Atmosfera: fantastyczna, wręcz świąteczna – wiadomo dla większości uczestników pierwszy start w sezonie, a dla wielu pierwszy w życiu. Czułem się dobrze i postanowiłem za dużo się nie zastanawiać tylko wystartować i dawać z siebie maksa. No i to był pierwszy błąd – bo na trasie pływackiej w dwóch miejscach był taki tłok że wytracało się prędkość i zdobyte sekundy. A ten błąd przyniósł następny: próbowałem jeszcze przyśpieszyć żeby nadgonić i… złapał mnie skurcz! I to była bardzo, ale to bardzo niemiła niespodzianka. Ostatnie 150 metrów płynąłem tak długo jak pierwsze 300. Lepsze jest wrogiem dobrego, szybsze jest wrogiem szybszego. Niestety. To co się wydarzyło w wodzie miało swoje konsekwencje na rowerze.
Mimo że dystans krótki, to nie brakowało trochę siły. I pomimo że mam bardzo dobry rower szosowy od Airbike to po prostu nie mogłem jechać na 100%. Jak wiadomo nawet najlepszą maszynę napędza człowiek… do tego zaliczyłem powtórkę z rozrywki przy wypinaniu nogi z roweru: skurcz. Oj bolało. Schodziłem do strefy zmian jak kaleka. Dopiero na biegu, gdy założyłem buty do biegania – wszystko się uspokoiło. I biegło mi się naprawdę w porządku. Gdyby jeszcze trasa była dwa razy dłuższa… Bo już zacząłem się rozpędzać – a tu meta. Ech… Jakie wnioski po takim przeżyciu?
Nie można lekceważyć drobnych szczegółów nawet na tak krótkim dystansie jak 1/8 Ironmana. Bo po prostu boli i satysfakcja ze startu mniejsza. A przy tak fajnej imprezie jak IGT Piaseczno tym bardziej szkoda. Po drugie suplementy. Chyba już nadszedł ten moment że nie da się na 100% trenować i startować bez małego wspomagania. Dlatego zamówiłem już małą paczkę od ALE. I po tych kilku dniach czuję że to był ostatni moment na ten krok! Od razu czuję poprawę na każdym treningu, ale to już temat na osobny post…
W tym roku do zawodów przygotowuję się razem z Kuźnią Triathlonu i super-trenerem, Rafałem Pierścieniakiem 🙂
Pufcia
fajny facet, kocham go
Anka
łałłlłłl…super